• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Happy!

Tomasz_Kowalczyk.jpg

Zastanawiając się w dalszym ciągu nad kondycją tej części polskiego społeczeństwa, której nadano miano lemingów (dobrze, że słowo to trafiło wreszcie do powszechnego obiegu; wcześniej funkcjonowało tylko w sieci), zamyśliłem się, z czym mi się te lemingi kojarzą. Trudne to było, bo jako że czuły jestem na kobiece wdzięki to mi się zwykle wzorem owego sierżanta ze starego dowcipu wszystko tak samo kojarzy, no ale przecież leminżycy bym nie tknął. Ale wreszcie odpowiedni tomik jakoś sam wpadł mi do ręki.

Są to "Książki najgorsze" Stanisława Barańczaka. Zbiór pamfletów krytyczno-literackich portretujący PRL-owską literaturę (głównie - choć nie tylko - popularną) lat 70. XX wieku wart jest przypomnienia, zwłaszcza że rzecz to od dawna praktycznie niedostępna. O ile wiem, miała dwa wydania: jedno za stanu wojennego, w podziemiu, drugie już legalne w 1990 r., ale w małym nakładzie. To tam właśnie Barańczak stworzył definicję "powieści milicyjnej", czyli PRL-owskiej odmiany kryminału. Jak pisał, występując pod surrealistycznym, podwójnym pseudonimem Feliks Trzymałko i Szczęsny Dierżankiewicz (aluzji do otoczonej oficjalnym kultem postaci Feliksa Dzierżyńskiego) - "Normalna powieść kryminalna może dziać się tylko na Zachodzie" bo "sceneria krajowa nie jest w stanie się obejść bez przeraźliwie pozytywnego milicjanta, a takowy niweczy natychmiast cały urok detektywistycznej opowieści". Tam rozwalcował żałosne wypociny Władysława Machejka (po dziś dzień łazi po Krakowie paru dziennikarzy kopiujących nieźle jego styl, znam ich) i nazwał je machejkizmem, bądź machejcyzmem; etc.

Otóż jest też w "Książkach najgorszych" recenzja książeczki z tekstami harcerskiego zespołu "Gawęda" - oficjalnej artystycznej ekspozytury czerwonego ZHP. Nazywało się to "Gawęda śpiewa" i wyszło w roku 1979. Nakład 20 tys. egzemplarzy (takie były wtedy nakłady). I Barańczak przeprowadza następujące zestawienie:

"Na 80 stroniczkach zbiorku słowo 'słońce' występuje równe 40 razy. Następne na liście jest słowo 'uśmiech'(lub 'uśmiechać się', 'uśmiechnięty' itd.) - 36 razy. Słowo 'wesoły/rozweselić' pojawia się 21 razy, 'radość/radosny' - 15, 'śmiech/śmiać się' - 14, 'cieszyć się' - 10, i tak dalej. Gdyby tak to wszystko zsumować, okazałoby się, że słoneczny uśmiech, radosna wesołość i roześmiana uciecha są w piosenkach 'Gawędy' właściwie podstawowym tematem..."

Ale ważny jest też właściwy pogląd na świat, stąd np. w jednej z piosenek: "Jedno słońce nad Wołgą i Wisłą/takie same nam ptaki śpiewają..." Lub: "Niby bracia legendarni Rus i Lech/wspólna praca, trud i radość/pieśń i śmiech".

No więc tak mi się skojarzyło z lemingami, bo codziennie wiata przystanku tramwajowego atakuje mnie wielką reprodukcją okładki magazynu "Happy!". Jest to najnowszy organ Agory, skierowany do leminżyc, bo jak czytam w necie: "Pismo składa się z czterech działów tematycznych: 'Sport i fitness', 'Uroda', 'Zdrowie' oraz 'Dieta'. Najobszerniejszy jest pierwszy dział, który zawiera teksty dotyczące różnych dziedzin aktywności fizycznej." Oraz: "W pierwszym numerze 'Happy!' czytelniczki znajdą m. in. wywiad z aktorką Joanną Jabłczyńską. Jest ona gwiazdą okładki magazynu, a jednocześnie twarzą kampanii promocyjnej i ambasadorką tytułu". "Nowy magazyn dla kobiet, które cieszą się życiem, dbają o swój wygląd, zdrowie i dietę oraz uprawiają sport". Nie wiem, kim jest aktorka Jabłczyńska, wyguglować mi się jej nie chce, pewnie gra… ups, występuje w jakiejś telenoweli, ale ta monstrualna kampania reklamowa daje sporo do myślenia. Bo to jest tak samo, jak sporo już lat temu w innym organie Agory, mianowicie w "Wysokich obcasach", w zupełnie niewinnym, wydawałoby się, dodatku kulinarnym (skądinąd zawierającym bardzo ciekawe przepisy), natrafiłem na metody przyrządzania tzw. dipów, czyli po naszemu maczanek. I wszystko byłoby OK., gdyby nie komentarz, że na imprezę nastolatków trzeba przygotować koniecznie te dipy, no bo przecież "nasi młodzi Europejczycy nie chcą już jeść bigosu". Przemycić ideologię w przepisie kulinarnym - nie byle jaki wyczyn.

Polki powinny cieszyć się życiem, uprawiać sport i dbać o dietę i niczym innym swoich słodkich główek sobie nie zawracać - tako rzecze Agora i upowszechnia tę wiedzę na tysiącach bilbordów. Agora oczywiście nie napisze, że zabawy w fitness czy jazda na wypasionym górskim rowerze to przywilej niewielu Polek, bo większość zastanawia się jakim sposobem znaleźć dla dziecka miejsce w przedszkolu, albo skrócić sobie czas oczekiwania na badanie lekarskie z półtora roku do zaledwie sześciu miesięcy. Propaganda "zaprzyjaźnionych mediów" sięga już poziomu z czasów gierkowskich, w których Barańczak kpił z tekstów dla "Gawędy".

Drogie dziewczyny, bądźcie Happy! A po fitnesie i wizycie u kosmetyczki skoczcie z waszym Facetem do Galerii, a następnie do jednego z Modnych Warszawskich Klubów, by pogibać się przy two-stepie, trance, albo elektro.

Oczywiście pod warunkiem, że Selekcjoner was Wpuści.

Tomasz Kowalczyk

1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.