• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Muchozol potrzebny od zaraz

Tomasz_Kowalczyk.jpg

DDT, czyli owadobójczy środek chemiczny którego pełnej nazwy Państwu oszczędzę, uratował setki milionów ludzkich istnień. Stosowano go powszechnie od początku lat 40. XX w. do wybijania m.in. komarów, roznoszących malarię. Niestety, w latach 60. amerykańska ekologistka Rachel Carson stwierdziła, że opary DDT można znaleźć nawet we wnętrzu jaj pingwinów mieszkających na wybrzeżach Antarktydy i uznała, że preparat zagraża licznym populacjom ptaków. W związku z rozpętaną przez nią histerią DDT wycofano z użycia. Wskutek czego populacja ludzi skurczyła się po dziś dzień o kilkanaście milionów sztuk, zabitych przez malarię. Ale takie drobiazgi ekologistów nie interesują.

Oczywiście, natura nie znosi próżni, więc pojawiły się substytuty DDT. W Polsce popularnym preparatem był kiedyś muchozol, na muchy i inne latające paskudztwa. Przydałby się i dziś, po tym jak wyszło na jaw, że pani minister sportu (podobno ministra, ale takiego wyrazu nie znalazłem w słowniku PWN) lekką ręką rzuciła 6 milionów złotych na pokrycie strat, jakie przyniósł ubiegłoroczny koncert Madonny na Basenie Narodowym.

Nie lubię i nigdy nie słuchałem Madonny, jestem zwierzęciem rockowym. Warto jednak zauważyć, że o ile kariery uznanych grup rockowych trwają nieraz i przez dziesięciolecia (przykładowo, Deep Purple, którzy powrócili ostatnio ze znakomitą płytą, nagrywają już od 1968 r.!), o tyle działalność gwiazd pop zamyka się zazwyczaj w ramach kilku sezonów. Któż na miły Bóg pamięta jeszcze dzisiaj o Ace of Base, czy dr Albanie, okupujących listy przebojów dwadzieścia lat temu? Na tym tle osiągnięcia nieżyjącego już Michaela Jacksona i Madonny właśnie wypadają nader chlubnie; potrafili sprostać długowiecznością najlepszym rockowym dinozaurom. Po dziś dzień, od 1984 r. poczynając, nikt nie stracił na żadnym koncercie Madonny. Ta sztuka udała się dopiero w rządzonej przez PO Polsce i to jest dowód, że mamy najwspanialszy rząd na świecie i najwspanialszych ministrów na świecie. Prawie takich wspaniałych jak w Sowietach, gdzie mawiano: "dlaczego towarzysz Stalin jest największym chemikiem wszechczasów? Bo z każdego gówna potrafi zrobić działacza, a każdego działacza potrafi zrobić gówno."

No cóż, pieniądze które miały trafić na promocję siatkówki wśród młodzieży, decyzją minister Muchy wsparły najbogatszą bodaj gwiazdę pop. Minister Mucha ma się zajmować sportem, a nie muzyką, ale to jej wielbicielom nie przeszkadza. Swoją drogą, dobrze by chyba było, gdyby sportem się też nie zajmowała i gdyby takiego ministerstwa w ogóle nie było. Amerykańskich sportowców znajdziemy na czołówkach tabel w większości dyscyplin, a tak się składa, że w USA nie ma ministerstwa sportu - i, o dziwo, dobrze sobie radzą. Nie mają tam również odpowiednika Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, dofinansowującego rozmaite "Pokłosia", a jednak - dziwna rzecz - to hollywoodzkie filmy wyznaczają światowe kanony kinematografii.

Wracając do Muchy - na mdłości mi się zbierało, gdy w audycjach publicystycznych słuchałem jej partyjnych kolegów, bagatelizujących de facto defraudację sześciu milionów (a co tam. Sześćset - to i owszem, tu byłoby o czym gadać!) i komentatorów którzy międlili - należy ją odwołać, czy nie należy? Przemknął mi gdzieś trzeźwy komentarz pewnego internauty; nie znajdę go już, ale szło to mniej więcej tak: pracuję w firmie przez którą przepływają publiczne pieniądze. Gdyby szef wręczył mi parę tysięcy złotych przeznaczonych na zakup dwóch nowych komputerów, a ja te pieniądze wykorzystałbym na zorganizowanie dla kolegów koncertu Kapeli z Psiej Wólki, bo ona ma deficyt, to bym nie tylko stracił stanowisko. Ja bym już siedział w więzieniu.

W latach 90. japońskie Kioto nawiedziło straszliwe trzęsienie ziemi. Ogromną liczbę ofiar pochłonął zatłoczony samochodami wiadukt, który rozsypał się jak domek z kart. Gdy już wzięto się do sprzątania, wyszedł na jaw dziwny fakt: wiadukt był nowoczesną konstrukcją i - teoretycznie - powinien wytrzymać znacznie silniejsze wstrząsy. Drobiazgowe śledztwo wykazało winę wykonawcy: chcąc zdążyć z budową w terminie zaniedbał wykonania szeregu rozwiązań zabezpieczających konstrukcję na wypadek trzęsienia ziemi. Gdy sprawa się wydała, szef owej firmy wykonawczej wystąpił przed kamerami telewizyjnymi, ze łzami w oczach przeprosił rodziny ofiar, wziął całą winę na siebie, po czym pojechał do swojego biura i tam odstrzelił sobie łeb. Jednym słowem - szacunek dla naszych skośnookich braci; u nich jak widać duch samurajów nie zginął.

Mucha się nie odstrzeli. Ona chyba autentycznie nie rozumie o co chodzi; cóż to jest, te głupie sześć milionów? I jej koledzy też nie rozumieją, o co tu biega. I to już jest totalny odlot.

Okrutny cesarz rzymski Domicjan miał taką drobną manię: całymi godzinami zamykał się w pokoju i polował na muchy. Brano to za dowód jego zaburzeń umysłowych, ale ostatnio myślę sobie, że facet chyba nie był takim kompletnym wariatem.

Skoro nie mamy już dostępu do DDT, musi wystarczyć muchozol. Będzie miał formę kartki wyborczej i ostatnie wypadki wskazują na to, że użyjemy muchozolu raczej wcześniej, niż w oficjalnym terminie.

Tomasz Kowalczyk

1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.