• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Unia, ale jaka?

Tomasz_Kowalczyk.jpg

W chwili, gdy piszę te słowa zbliża się 4. czerwca, co równoznaczne jest z finałem akcji "Orzeł może". Czarno to widzę. Czarno, bo nie wiem jak w Warszawie, ale u nas, na dole mapy leje jak z cebra. A trochę po lewej mieszkańcy Bogatyni modlą się, żeby im Miedzianka znowu nie wylała. Zimno, mokro; coś nam nie wychodzi w tym roku Globalne Ocieplenie - a miało być tak pięknie, z winnicami w Bieszczadach włącznie. Jeżeli redaktor Jethon nie zutylizowała jeszcze czekoladowego orła bo przetrwał ze względu na niskie temperatury, to okazja do spożycia maszkary w najbliższym czasie się nadarzy - jak twierdziło wielu komentatorów rzekomy orzeł przypomina bardziej wronę, no to wsadzi mu się znowu na dziób ciemne okulary i będzie jak ulał prezent dla jaruzela na 90. urodziny.

W zeszłym tygodniu do biura klubów "Gazety Polskiej" (Jagiellońska 11, Kraków, tylko przynoście drożdżówki i inne pączki, a nie tak z pustymi rękoma) przyszło dwóch sympatycznych studentów. Zbierali wypowiedzi obywateli na temat naszego dziewięciolecia w Unii Europejskiej; potrzebne im to było do jakiejś pracy semestralnej, czy tak jakoś. W zasadzie nie miałem czasu, ale jednak rozkręciłem się w zaimprowizowanym przemówieniu. Od Proudhona chciałem zacząć i jego Idee generale de la revolution z bodaj 1851 r., gdzie opisywał przyszłą Europę bez granic państwowych, co się zasadniczo sprawdziło. Ale pomyślałem, że ci młodzi ludzie dzięki działalności ministrów (ministerek?) Hall i Szumilas nigdy nie słyszeli o Proudhonie. I może to i lepiej. W każdym razie powiedziałem, że to jest bardzo wygodne i w pełni to popieram, że przekraczając granicę ze Słowacją na Łysej Polanie nie muszę już przedstawiać paszportu, jak to drzewiej bywało, tylko sobie przechodzę, ot, tak. Tyle, że można to samo osiągnąć wstępując do strefy Schengen, a niekoniecznie do UE, czego przykładem Norwegia, która odławia sobie rocznie tyle dorsza na ile ma ochotę, nie czekając na pozwolenie jakiegoś paralityka z Brukseli. I że nie musi stosować wybiegów instalując w mieszkaniach stuwatowe żarówki, jakoby nie były one przeznaczone do domowego użytku, tylko do sygnalizacji świetlnej. I znosić władzy komisarzy, których nikt demokratycznie nie wybiera, bo oni się sami wybierają z pomiędzy siebie, podczas gdy wybierany demokratycznie Europarlament ma do gadania guzik z pętelką i może jeszcze jakąś dziurką. I że ja sam w referendum akcesyjnym byłem za naszym wejściem do Unii, tyle że wtedy była to inna Unia niż dzisiaj, co przypomina sytuację samotnego faceta, co to szukał narzeczonej przez internet, znalazł bóstwo o urodzie Moniki Bellucci, a zaś przy pierwszej randce w realu okazało się, że jest to monstrum o posturze i urodzie Anny Grodzkiego.

Tak to mniej więcej powiedziałem, bo zawsze jestem zły gdy przychodzi mi do interakcji międzyludzkich kiedy jestem nieludzko ubrany, to jest w garniturze i pod krawatem. "Unia, ale jaka?" - dorzuciłem, parafrazując klasyka. Po czym zapewniłem z lekka oszołomionych studentów że nie mam nic przeciwko temu, by pocięli moją wypowiedź nagraną na dyktafon i coś sobie z niej wybrali, za czym wróciłem do domu. I z prasy dowiedziałem się, że wedle sondażu CBOS 72 % Polaków popiera naszą obecność w UE. Lecz na pytanie o korzyści płynące z integracji tylko 30 % uważa że Polska jest beneficjentem, a 18 % - że zyskujemy tyle samo co państwa "starej" Unii. Kopnąć respondentów w łeb to za mało.

Akcja "Orzeł może" finalizuje 4 czerwca, w rocznicę pierwszych "częściowo wolnych" wyborów w 1989 r. Nigdy nie wiedziałem czy się śmiać, czy płakać, gdy słyszałem o owych "częściowo wolnych" wyborach. Wolność to pojęcie absolutne, nie poddające się kwantyfikacji. Nie da się być częściowo wolnym, tak jak nie można częściowo wsiąść do pociągu a częściowo zostać na peronie - chyba że rękoma uchwycimy się drzwi wagonu, zaś nogi pozostawimy pod kołami - co niestety pociągnie za sobą dosyć makabryczne skutki. Niewiele ponad miesiąc dzieli tą datę od rocznicy naszego wejścia do UE. Tylko że innej niż dzisiaj.

Tu przekręt i tam przekręt.

Nie powiedziałem studentom jednego. Moim zdaniem: zostać w Schengen, wykopać rezydujących w Brukseli lewackich zboczeńców zabierających nam nie pół, ale całą wolność i wrócić do zdrowej polityki EWG.

Tomasz Kowalczyk

1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.