• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tort sam się rzucił

Tomasz_Kowalczyk.jpg

W odróżnieniu od większości lewicowych intelektualistów wielki filozof i matematyk Bertrand Russell nigdy nie dał się nabrać na bajeczki sowieckiej propagandy. Przeciwnie, w roku 1948 pisał na przykład, że "komunizm musi zostać zmieciony z powierzchni Ziemi", a parę lat później dowodził, że większym nieszczęściem od III wojny światowej byłoby tylko "rozciągnięcie władzy Kremla na cały świat". Tym niemniej, jak na lewicowca przystało, był Russell przez całe swoje długie życie zaprzysięgłym pacyfistą. Jego ostatni czynny protest miał miejsce w roku 1961, gdy filozof wziął udział w tzw. strajku siedzącym, skierowanym przeciwko zbrojeniom nuklearnym. Osiemdziesięcioośmioletni Russell siedział wtedy kilka godzin w tłumie innych pacyfistów wprost na bruku przed Ministerstwem Obrony w Londynie. Oskarżony o podżeganie do łamania prawa trafił przed sąd, który wymierzył mu karę miesiąca pozbawienia wolności (zamienioną ostatecznie na tydzień w więziennym szpitalu). Gdy odczytywano wyrok, ktoś z publiczności zaczął krz""""yczeć: „Hańba! Hańba! Przecież ten starzec ma osiemdziesiąt osiem lat!”, na co sędzia odparł spokojnie: „No właśnie. W tym wieku powinien mieć już trochę więcej rozsądku”.

Teraz - wybacz mi, cieniu lorda Russella to porównanie, ale jaki kraj, tacy lewicowi intelektualiści. Gdyby dzisiaj taki na przykład Karol Modzelewski nakłaniał publicznie do łamania prawa - czy znalazłby się w Czeciej Erpe na tyle odważny sędzia, by skazać delikwenta na tydzień mamra, tak by jakiś człowiek krzyczał na sali: "Hańba! Ten starzec ma siedemdziesiąt sześć lat!"? Pewnie, że by się nie znalazł. Nawet nie musiałby się znajdować, niepotrzebny by był zresztą, bo do żadnego procesu by nie doszło. Jedynie słuszna Gazeta ukróciłaby próbę postawienia przed trybunałem profesora Karola jednym gniewnym artykułem Piotra Stasińskiego, nawet sam Naczelny nie musiałby w tej sprawie zabierać głosu. Nie od dziś wiadomo, że wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych. Ale u nas, a nie w ojczyźnie Orwella.

Proces Kiszczaka i walnięcie tortem w łeb pani sędzi prowadzącej sprawę mordu w kopalni "Wujek", pokazuje najdobitniej różnice panującą pomiędzy brytyjskim sądownictwem, a polskim tzw. sądownictwem.

Czytamy już, że pan Miernik, który rzucił tortem w sędzię, może z pewnością oczekiwać na surowy wyrok za "znieważenie wysokiego sądu" (co prawda ten "wysoki sąd" zanim oberwał wyrobem cukierniczym, zdjął łańcuch i togę, co zdaniem niektórych prawników oznacza, że oberwało się nie "wysokiemu sądowi", a osobie prywatnej). Kiszczak nie musi na surowy wyrok oczekiwać. Na razie sprawa owocuje gorzkimi dowcipami typu: skoro - bo na to wychodzi wskutek braku winnych - górnicy w "Wujku" wystrzelali się sami, to i tort sam się mógł rzucić. Niepokoić jednak mogą reakcje środowiska sędziów i adwokatów, potępiających czyn Miernika i wzywających do zaostrzenia ochrony sędziów, bełkocących o możliwych na nich atakach i nie rozumiejących - albo udających tylko niezrozumienie - w czym rzecz.

Jak to powiedział u Sienkiewicza pewien odważny szlachcic do hetmana Radziwiłła, któremu zaczęła się już sypać jego zdradziecka robota: "Wedle przysłowia, mości książę, jak kto sobie pościele, tako się wyśpi". Sędziowie powinni wziąć sobie te słowa do serca. Jeżeli polski wymiar sprawiedliwości przez ponad dwadzieścia lat nie potrafi skutecznie skazać komunistycznych zbrodniarzy, przystając entuzjastycznie na ich tłumaczenia o niemożności stawienia się na sali sądowej wskutek chorób i podeszłego wieku, jeżeli ten sam wymiar sprawiedliwości wsadza do więzienia chorego na raka człowieka którego jedyną winą jest zarysowanie samochodu, a nie stać go na zapłacenie 600 zł grzywny - to czegóż się spodziewać? Ludziom zaczynają już puszczać nerwy, mają dość bezczelności. Zaostrzanie ochrony sędziów to leczenie objawów, a nie przyczyn - logiczna bzdura, jakby określił to Bertrand Russell.

Tak naprawdę, to rzeczywiście tort sam się rzucił, bo go wręcz o to poproszono; inaczej w tym popapranym systemie sprawiedliwości być nie mogło. I tylko tortu szkoda.

Tomasz Kowalczyk

1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.