Odwracanie uwagi


Zastanawiam się, jak młodzi dziennikarze radziliby sobie w PRL-u. Przypuszczam, że dobrze. A nawet lepiej. Kłamać można było bezkarnie, w żywe oczy, bez ryzyka konsekwencji. Naród wprawdzie co jakiś czas się wkurzał, wołał: "prasa kłamie, telewizja łże", ale co najwyżej ograniczano się do palenia gazet. Żadnemu z pismaków włos z głowy nie spadł. Komfort żurnalistów był tym większy, że jeśli nawet pojawiał się problem, którego nie dało się zakłamać, można było go po prostu przemilczeć. Dziś jest o wiele trudniej. Nawet sceny z pijanym Kwaśniewskim w Charkowie trzeba było pokazać najpierw w jednym, a potem w następnych mediach. Dlatego pracownicy Frontu Ideologicznego mają zadania trudniejsze, a metody, którymi się posługują, muszą być bardziej wyrafinowane. Najczęstsza to przykrycie tematu innym. Prezydent popełnił gafę, premier znów ściemnił, minister się skompromitował... Zaraz znajduje się inny gorący temat. Trojaczki z dwoma głowami, klęska żywiołowa, skandal w sferach celebryckich. To, za co opozycję czołgano by tygodniami, przelatuje i znika w morzu papki. Poseł opozycji, np. Dorn, ma mądre wystąpienie, którego nijak nie idzie ugryźć. No to przypomni mu się jego chwile słabości w Sejmie (a pokażcie choć jednego posła, który takiej słabości nie miał), powróci do anegdot z psem, odkurzy jakieś stare cytaty... Jeśli coś ma świetną treść, zaatakuje się formę, jeśli i jedno, i drugie jest nie do zakwestionowania, wypuści się kilku dyżurnych wariatów, którzy pokłócą się w studiu i od tej chwili nikt już nie będzie mówił o meritum, lecz jedynie o tym, jak elita narodu brała się za łby. Czasami zdarzają się podarunki losu. Takim wiosną zeszłego roku była powódź, pozwalająca wyciszyć kampanię i odwrócić uwagę od Smoleńska. Dziś podarunkiem losu wydaje się arabskie domino - jak mówić o skandalach z OFE, z reformami odłożonymi ad acta, z kluczeniem w sprawach śledztwa smoleńskiego, kiedy płonie telewizja w Trypolisie, a tłumy w kolejnych krajach żądają od swych niedawnych ulubieńców odejścia. Takim tematem da się przykryć wszystko. Choć bystrzejsi z manipulatorów czują niebezpieczeństwo - zdobywanie telewizji czy obalanie ukochanych przywódców bywa zaraźliwe. I może nie ograniczyć się do krajów islamu.


Marcin Wolski