Związek przyczynowy

Polacy są wkurzeni. Muszą być! Trudno przecież wyobrazić sobie jakiegokolwiek obywatela (poza ministrami obecnego rządu) czerpiącego zadowolenie ze wzrastających cen, galopującej inflacji, komunikacyjnego paraliżu w miastach, pogłębiającego się chaosu na coraz bardziej rozgrzebanych drogach, przy ciągle wolniej czołgających się pociągach. Z pewnością nie podobają im się afronty czynione nam przez Rosjan, martwi ich chora służba zdrowia, dostrzegają upadek stoczni, ślimaczące się stadiony itd, itp.

Widzą to wszystko, a jednak z jakiegoś tajemniczego powodu nie zauważają związku dramatycznego stanu z aktualną, niemiłościwie nam panująca władzą.

Dyspozycyjne media z jednej strony stosują metodę przykrywania problemów i skandali umiejętnie preparowanymi newsami lub podkręcając drugorzędne wpadki opozycji, często z zamierzchłej przeszłości, z drugiej tłumaczą gabinet nieudaczników: drogi i tory rozgrzebane - najlepszy dowód, że działamy!

Reszta to przyczyny zewnętrzne niezależne, wielowiekowe zaniedbanie, światowy kryzys i globalne ocieplenie.

Nie bez znaczenia jest również opakowanie: niezależnie od samego produktu, reklamy telewizyjne wychowały tak społeczeństwo, aby reagowało na cechy zewnętrzne, np. uśmiech premiera, jego kurtkę, wystudiowane gesty.

Ponadto psychologowie twierdzą, że istnieje coś takiego jak instynktowne odrzucanie oczywistej prawdy w obawie przed tym, co przynosi. Widać, że na ten syndrom jak na razie zapadła większość społeczeństwa.

Kiedyś zapewne nastąpi masowe przebudzenie - oby nie po wyborach!

Tak czy owak, nic nie może wiecznie trwać i trudno sobie wyobrazić, że za parę czy paręnaście lat głodny, zadłużony po uszy obywatel w niedogrzanej chałupie, do którego nie sposób dojechać, wywiesi optymistyczny transparent:

"ALE PRZYNAJMNIEJ NIE RZĄDZI NAMI PiS!".

A swoją drogą, od lat coś mnie w nazwie PO drażniło - coś tak oczywistego, że aż dziw, że nikt tego nie wykpił. Ano, że nasza Platforma jest równie Obywatelska jak w PRL Milicja. Też Obywatelska...

Marcin Wolski