Zniecierpliwienie wydaje się dość powszechne. A pytanie, kiedy się to wreszcie zawali, krąży zarówno po salonach, jak i po warzywniakach. Rządząca nami władza skompromitowało się po wielekroć i gdyby był to rząd PiS-u albo nawet SLD, padłby już wiele razy, odszedł w wiecznej niesławie itp. Trudno nawet sporządzić pełen wykaz klęsk PO, z których każda powinna być wystarczająca przepustką na śmietnik historii - afera hazardowa, katastrofa smoleńska, stan realizacji obietnic wyborczych, "Polska w budowie" czy raczej w bałaganie, poziom celowego skonfliktowania społeczeństwa, zawłaszczenie mediów w stopniu nienotowanym od czasów komuny czy ostatnia spektakularna klapa z zabiegami o miejsce wśród decydentów Unii. Zamiast na salonach europejskich nasi przywódcy mogą brylować na podwórku lub w ogródku zabaw dziecięcych.
A jednak nic to rządowi nie szkodzi - nie pada, nie przegrywa wyborów, nie traci znacząco w sondażach... Wydaje się być niezatapialny jak "Titanic" i odporny na ciosy jak Rasputin. Na pocieszenie pragnę przypomnieć, że obydwie te jednostki jednak się nie uchowały...
Pod pewnym względem Polacy i ich rząd są jak niedobrane małżeństwo, zawarte z rozsądku. Nie powinno trwać, ale trwa, nie wiadomo właściwie dlaczego, z przyzwyczajenia, ze strachu przed nieznanym...?
Analogia pozwala żywić nadzieję, że rozpadnie się, jak to w życiu bywa, pod jakimś drobnym, pozornie nieznaczącym pretekstem.
Warunków pośrednich mamy aż nadto. Potrzeba katalizatora, impulsu. Skądinąd wiadomo - w historii często bywało, że rewolucje i dziejowe przełomy zaczynały się od jakiejś absurdalnej plotki, nagłego wzrostu cen, braku napojów chłodzących w zakładzie lub przegranego meczu.
Swoją drogą, cóż to byłby za piękny upadek na skutek zamieszek w Warszawie po bezprzykładnym laniu na Stadionie Narodowym.
I nagle wszystko się posypie jak Donek... przepraszam, jak domek z kart.
Marcin Wolski
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.