"Decybel" ośmieszał za pomocą formy - żądło satyry kryło się w intonacji, nastroju, zderzeniu pozornej naiwności jednych z brutalną pewnością siebie prowadzącego
Najweselszy barak w obozie pokoju i socjalizmu - Polska - różnił się w latach 60. i 70. od innych baraków tym, że jego radio nie ograniczało się do kołchoźnika na ścianie, nadającego jeden program do obowiązkowego słuchania. Pięćdziesiąt lat temu powstał Program III, w którym działy się rzeczy niezwykłe, nawet jak na koncesjonowany wentyl. Zachodnia muzyka, słuchowiska bez dydaktycznego smrodku, dociekliwe reportaże, no i satyra, zrazu rozproszona, potem nadawana w jednym bloku o nazwie ITR, następnie w dwóch: IMA i "60 minut na godzinę". Jej charakter, tak różny od "Podwieczorku przy mikrofonie", wynikał nie tylko z talentów twórców - a zblokowało się wówczas w Trójce wszystko to, co było w Polsce w tej branży najlepsze - ale również z klimatu przyzwolenia i zachęty ze strony ówczesnego szefa III Programu Jana Mietkowskiego. Silnie partyjny i cieszący się gdzie trzeba zaufaniem, był człowiekiem przestrzegającym wysokich standardów zawodowych i artystycznych. Nie tłumił, lecz generował. Pewnego dnia przyniósł do pokoiku Redakcji Audycji Rozrywkowych, w którym rezydowaliśmy z Jackiem Janczarskim, Adamem Kreczmarem i księgową, pudełko z audycją o nazwie "Decybel", nagraną, jak nam się wydało, przez zespół kabareciku reklamowego.
Paradoks czasów polegał na tym, że najtęższe satyryczne pióra tych czasów - Jerzy Dobrowolski, Antoni Marianowicz, Wojciech Młynarski, Anatol Potemkowski i Stanisław Tym - nie mogąc rozwinąć skrzydeł (z pazurami) na miarę swoich aspiracji, dostały szansę przeżycia w Biurze Reklamy, tworząc tam Kabaret Reklamowy wszechczasów. W ogóle reklama towarów, które i tak były w PRL-u nie do dostania, stanowiła paradoks naszego ówczesnego Królestwa Absurdu. Pierwsze przesłuchanie "Decybela" stało się dla nas szokiem i przełomem w trójkowej rozrywce. Audycja była tak inna, tak świeża, tak wspaniale dowcipna, wręcz miażdżąca wobec (jak mówił Dobrowol) "coraz bardziej otaczającej nas rzeczywistości"), a jednocześnie niebywale chytra. Trudno było zakwestionować konkretny żart lub słowo. "Decybel" ośmieszał całokształt za pomocą formy - żądło satyry kryło się w intonacji, nastroju, zderzeniu pozornej naiwności jednych z brutalną pewnością siebie prowadzącego. Piętnastominutowa audycja, zrazu nadawana luzem, następnie weszła w skład "Ilustrowanego Tygodnika Radiowego", gdzie ukazywała się jakiś rok. Potem znikła, kiedy zaczęło się dokręcanie śruby. Reszty dopełnił cenzorski szał kierownictwa Trójki, kiedy zapadła decyzja o skasowaniu tego arcydzieła. Aliści "rękopisy nie płoną", a taśmy nie do końca się kasują! Niestrudzony Roman Dziewoński odnalazł dwa odcinki przypadkowo zachowane. Większość pozostałych wyszperał u prywatnych kolekcjonerów, zachowały się też scenariusze, których komplet stał się podstawą książki.
Miejmy nadzieję, że niedługo ukaże się i płyta z audycjami z odzysku. Choć w tej wersji zabraknie żartów skreślonych przez cenzurę, takich jak: "RFN. Rząd Federalny ma straszliwe trudności gospodarcze. Jeśli dalej tak pójdzie, to nie wiadomo do czego to dojdzie". Albo - Lublin. W PGR Parczewo, powiat Pasłęk, wystąpiły ostatnio tak silne bodźce i zachęty, że ukończono wczoraj sianokosy na rok 1976 i rozpoczęto podorywki na rok 1980)". Czasem cenzor bywał łaskawy. "Warszawa. W najbliższym czasie zostanie wystrzelony polski załogowy statek kosmiczny - takie przypuszczenia snują zagraniczni korespondenci..." - tyle zostawiono z tej informacji, wycinając za to: "... opierając swoje domniemania na fakcie, że u nas w kraju nic się na ten temat nie mówi i nie pisze". Niektóre ingerencje wydają się dziś niezrozumiałe. Co groźnego było w sformułowaniu: "Wojsko pomaga łabędziom" czy w anonsie "Wczoraj studentka Grażyna W. zaszła w ciążę na przejściu dla pieszych. Kierowca Volkswagena tłumaczył się, że pasy w
tym miejscu były słabo widoczne"?
Można tylko żałować, że na dzisiejszą propagandę nie ma odtrutki klasy "Decybela".
Marcin Wolski
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.