Kiedy człowiek żyje wystarczająco długo, coraz częściej łapie się na tym, że wszystko już było. Że uczestniczy w jakiejś dziwnej powtórce z przeszłości...
Polskiej drużynie udała się na ostatnim Euro rzecz niezwykła (nie myślę o tym, że ani razu nie wygrali). Swoją przegraną z Czechami mimochodem doprowadzili do wyeliminowania z turnieju Rosji... Oj, może się spodziewać nasz Donaldinio kolejnego obsztorcu od cara.
Inna sprawa, że chyba nie tak miało być. Przede wszystkim nie udała się prowokacja, władze polskie i rosyjskie oraz usłużne media zrobiły wiele dla podgrzania atmosfery, by sprowokować zamieszki polsko-rosyjskie. Obie strony miały w tym swoje cele - Rosji zależało na dalszej wasalizacji Polski, a rządowi na udowodnieniu, że kibole, czyli opozycja, czyli PiS, chcą doprowadzić do wojny, najlepiej światowej. Najprecyzyjniej wyraził tę ideę Janusz Głowacki: "Nienawiść do Rosji, pielęgnowana choćby pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, w końcu wybuchła".
Wykorzystanie sportu do generowania politycznych przesileń nie jest czymś nowym. Najbardziej zapadł mi w pamięć historyczny mecz hokejowy w Sztokholmie 28 marca 1969 r., na którym drużyna Czechosłowacji pokonała reprezentację ZSRS 4:3, biorąc symboliczny odwet za dokonaną pół roku wcześniej przez armię Układu Warszawskiego inwazję, która zmiażdżyła nadzieje praskiej wiosny. Mało kto pamięta, że wywiezione do Moskwy praskie kierownictwo, na czele z Aleksandrem Dubczekiem i generałem Ludvikiem Swobodą, wprawdzie ugięło się przed hegemonem, ale zachowało swoje stanowiska i próbowało ratować, co się da.
Dopiero sprowokowane wspomnianym meczem przyniosły ostateczny koniec resztek suwerenności, a Dubczeka na stolcu pierwszego sekretarza zastąpił Gustáv Husák, który podjął walkę z kontrrewolucją za pomocą masowych represji.
Czy historia mogła się powtórzyć?
Sprzeczne działania władz polskich budzą dziwne skojarzenia. Zwłaszcza gdy po kolejnych dniach okazuje się, że zagrożenia można pacyfikować zawczasu, czego dowodzi zatrzymanie stu rosyjskich kiboli gotowych do boju, z ochraniaczami na zęby, rękawicami, a także charakteryzacją w postaci wąsów i pejsów... (Na co im pejsy? Chyba żeby dodatkowo oskarżyć Polaków o zoologiczny antysemityzm).
No cóż, czasy się zmieniają - Putin nie Breżniew, a służby nawet prowokacji dobrze przeprowadzić nie potrafią.
I dzięki Bogu! Podobno Cerkiew prawosławna w fakcie, że obie drużyny znalazły się za burtą, widzi wielką szansę narodowego pojednania.
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.