• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Podatek kastracyjny

Marcin Wolski

Doskonale wiem, że nie powinno się żartować z nazwisk, ale co zrobić, jeśli rzecznik naszej prokuratury, która nie byłaby w stanie dojrzeć Murzyna na śniegu, nazywa się Ślepokura? Na miejscu premiera w życiu nie mianowałbym (niezależnie od kompetencji) szefem NFZ kogoś, kogo nazwisko kojarzy się z "pachciarstwem", czyli terminem oznaczającym branie w arendę karczmy, co ma w języku polskim niesympatyczne konotacje i nie wróży nic dobrego służbie zdrowia.

Być może przemawia przeze mnie przewrażliwienie człowieka robiącego w słowach, ale jeśli intelektualista miałby się nazywać Cymbała, malarz Pacykarz, a modelka Paskuda, to na ich miejscu błyskawicznie zmieniłbym sobie nazwisko – na Mądraczek, Światłocieniak czy Pięknicka.

Pisarz wie, że nie należy dawać sztuce nazwy "Jaka piękna katastrofa", bo dyżurny krytyk tylko czeka i natychmiast skrobie jednozdaniową recenzję: "Jaka piękna katastrofa? – Rzeczywiście, nic dodać, nic ująć!".

Skojarzyło mi się to z podatkiem, o którym się ostatnio mówi. Oficjalna nazwa brzmi katastralny, ale ludzie określają go katastrofalny albo jeszcze dosadniej - kastracyjny. Po ujawnieniu sprawy przez Jarosława Kaczyńskiego premier zaprzeczył z gorliwością zawodowego kłamczuszka, co nikogo nie zwiodło.

Majstrowanie przy naszych kieszeniach trwa i pytanie nie powinno brzmieć "czy", ale "kiedy".

Argumenty, że na kataster mogą pozwolić sobie zasobne społeczeństwa, a nie te, które są dopiero na dorobku, bo haracz w wysokości nawet 1 proc. majątku co roku to de facto ukryta nacjonalizacja i powszechne wywłaszczenie, a jego skutków ubocznych - powszechnego zbiednienia, niechęci do inwestowania, skurczenia się rynku wskutek spadku cen, dalszego zmniejszania motywacji do posiadania dużej rodziny – nie zrekompensuje rzeka podatkowej forsy, którą urzędnicy i tak zmarnują.

Oczywiście, można się pocieszać, że jest to jedynie balon próbny, wypuszczony, aby zobaczyć, jak zareaguje społeczeństwo, i chwilowo nic z tego podatku nie będzie, jak z osławionego kastrowania pedofilów. Choć jednocześnie już jest wprowadzany tylnym wejściem przez samorządy za pomocą drastycznie podnoszonych podatków od użytkowania terenu itp.

Jedno jest pewne: wraz z powiększaniem się bankructwa polskiej Zielonej Wyspy takich pomysłów będzie coraz więcej.



Marcin Wolski


1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.