Doskonale wiem, że nie powinno się żartować z nazwisk, ale co zrobić, jeśli rzecznik naszej prokuratury, która nie byłaby w stanie dojrzeć Murzyna na śniegu, nazywa się Ślepokura? Na miejscu premiera w życiu nie mianowałbym (niezależnie od kompetencji) szefem NFZ kogoś, kogo nazwisko kojarzy się z "pachciarstwem", czyli terminem oznaczającym branie w arendę karczmy, co ma w języku polskim niesympatyczne konotacje i nie wróży nic dobrego służbie zdrowia.
Być może przemawia przeze mnie przewrażliwienie człowieka robiącego w słowach, ale jeśli intelektualista miałby się nazywać Cymbała, malarz Pacykarz, a modelka Paskuda, to na ich miejscu błyskawicznie zmieniłbym sobie nazwisko na Mądraczek, Światłocieniak czy Pięknicka.
Pisarz wie, że nie należy dawać sztuce nazwy "Jaka piękna katastrofa", bo dyżurny krytyk tylko czeka i natychmiast skrobie jednozdaniową recenzję: "Jaka piękna katastrofa? Rzeczywiście, nic dodać, nic ująć!".
Skojarzyło mi się to z podatkiem, o którym się ostatnio mówi. Oficjalna nazwa brzmi katastralny, ale ludzie określają go katastrofalny albo jeszcze dosadniej - kastracyjny. Po ujawnieniu sprawy przez Jarosława Kaczyńskiego premier zaprzeczył z gorliwością zawodowego kłamczuszka, co nikogo nie zwiodło.
Majstrowanie przy naszych kieszeniach trwa i pytanie nie powinno brzmieć "czy", ale "kiedy".
Argumenty, że na kataster mogą pozwolić sobie zasobne społeczeństwa, a nie te, które są dopiero na dorobku, bo haracz w wysokości nawet 1 proc. majątku co roku to de facto ukryta nacjonalizacja i powszechne wywłaszczenie, a jego skutków ubocznych - powszechnego zbiednienia, niechęci do inwestowania, skurczenia się rynku wskutek spadku cen, dalszego zmniejszania motywacji do posiadania dużej rodziny nie zrekompensuje rzeka podatkowej forsy, którą urzędnicy i tak zmarnują.
Oczywiście, można się pocieszać, że jest to jedynie balon próbny, wypuszczony, aby zobaczyć, jak zareaguje społeczeństwo, i chwilowo nic z tego podatku nie będzie, jak z osławionego kastrowania pedofilów. Choć jednocześnie już jest wprowadzany tylnym wejściem przez samorządy za pomocą drastycznie podnoszonych podatków od użytkowania terenu itp.
Jedno jest pewne: wraz z powiększaniem się bankructwa polskiej Zielonej Wyspy takich pomysłów będzie coraz więcej.
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.