• Strona główna
  • Kluby
  • Wydarzenia
  • Multimedia
  • Archiwum
  • Forum dyskusyjne
  • Kontakt
  • Terminy spotkań
  • Tragedia smoleńska-miesięcznice
  • Karta Klubów "GP"
  • Zjazdy
  • GALERIA
  • Fundacja Klubów "Gazety Polskiej"

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ---- ARCHIWUM STAREJ STRONY - ZAPRASZAMY NA NOWĄ STRONĘ KLUBÓW GAZETY POLSKIEJ:                                                                 www.klubygazetypolskiej.pl
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wzniosłość i błazeństwo

Marcin Wolski

Wybierając się na urlop, zwykłem brać przeciętnie jedną książkę na każdy dzień odpoczynku, plus trochę tematów do przemyśleń, w ramach bagażu podręcznego.

Ostatnio fascynuje mnie jedna cecha współczesnego świata - brak powagi. Coś jak gdyby cała ludzkość z walkmanami na uszach przebrała się w krótkie majtki.

Kiedy się to zaczęło i skąd się wzięło? Z kultu młodości, z chęci bycia atrakcyjnym zawsze i za wszelką cenę, z wbijanego codziennie przekonania, że żyje się tylko tu i teraz - przeszłości nie ma, a przyszłości nie będzie? W którym momencie dodatki mające za cel ocieplić wizerunek polityka (jak słynne anegdoty Reagana) stały się ważniejsze od przekazu? Kiedy zaczęło się owo pozorne spoufalanie wszystkich ze wszystkimi - od kiedy obowiązkiem prezydentów jest uczęszczanie do kretyńskich show? Kiedy do lamusa odchodziły pojęcia takie jak honor, cnota, rzetelność, odpowiedzialność, prawda? I zadeptana na użytek polityki - przyzwoitość!?

W każdym razie, znaczna część ludzkości weszła na tę drogę. Jak się okazało - jednokierunkową. Im potężniejsze były media i im głupszy target reklamowy, tym świat stawał się mniej poważny. Mądrość jest nudna. Myślenie męczy. Od skomplikowanych problemów politycznych czy ekonomicznych lepiej sprzedaje się porwane dziecko, ksiądz pedofil czy niedźwiedź na wrotkach.

W efekcie wszystko zostaje przykrojone do formatu sitcomu czy reality show. Oczywiście styl narzucany przez mainstreamowe elity schodzi na dół, zostaje zaakceptowany jako swojski. Nie ma w nim miejsca dla sacrum czy realnego autorytetu. Naćpany bloger może bezkarnie nawrzucać supermyślicielowi, i co mu zrobią? W sieci wszyscy mają jednakowe prawa.

Wstyd okazuje się przeżytkiem, bezwstyd "is cool". Sumienie unieważniono. Największe tragedie porównywane są z "instalacjami" pseudoartystów.

Nie ma szacunku dla wrogów. Nawet poległych. Nie ma świętości, którą nie można by sobie wytrzeć gęby.

Zostaje śmiech pusty. I tańczenie na wulkanie. Jak to powiedział nieśmiertelny Beaumarchais (autor "Wesela Figara" i wynalazca tantiem dla artystów): "Śmiejmy się, kto wie, czy świat ten potrwa jeszcze trzy tygodnie!".

I fakt, zaraz potem przyszła rewolucja i zmiotła wszystko.

A swoją drogą, Oświecenie ze swą ludycznością, wolnomyślicielstwem i blichtrem też było epoką powszechnego błazeństwa. Do czasu.

Powaga wróciła. I była straszna! W każdych czasach - katastrofa, wojna czy osobiste zagrożenie przywracają zakłócone hierarchie odwiecznych wartości.

Warto też pamiętać, nawet w pozornie spokojnych czasach, że kiedy zniszczy się autorytety i wartości, w odwodzie pozostanie zawsze goła siła i gniew oszukanych.

A jak mogło się przekonać wielu luzaków i żartownisiów, gdy nadchodzi burza, błazny obrywają pierwsze.

Marcin Wolski


1 1 1 1 1 1 1 1 1 1

Biuro Klubów "Gazety Polskiej"



505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków

Layout i wykonanie: Wójcik A.E.