Ze wzgórza pod Krakowem

Powrót arcybiskupa


Józef Teodorowicz był ostatnim arcybiskupem katolickim w Europie, który nie miał prawa do godnego pochówku

Zacznę od bardzo dobrej wiadomości. Po kilkunastu latach wahań, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zdecydowała się wreszcie na dokonanie powtórnego pochówku abp. ormiańskokatolickiego Józefa Teodorowicza, posła i senatora z ramienia Narodowej Demokracji i zarazem gorliwego polskiego patrioty. Ten zasłużony duchowny i mąż stanu po śmierci, która miała miejsce 4 grudnia 1938 r., został pochowany, zgodnie ze swoją wolą, nie jak jego poprzednicy w podziemiach katedry czy we wspaniałym grobowcu, ale w zwykłym żołnierskim grobie na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Jego uroczysty pogrzeb z udziałem setek delegacji i pocztów sztandarowych przeszedł przez cały Lwów i był ostatnim takim wydarzeniem w tym mieście za czasów polskich. Gdy w 1971 r. likwidowano wspomnianą nekropolię, wychowankowie i przyjaciele arcybiskupa, chcąc uratować jego ciało przed profanacją, przenieśli je do grobowca rodziny Kłosińskich, w którym pochowano także kilku innych duchownych.

Po odbudowie nekropolii ciało miało powrócić na swoje dawne miejsce pochówku, ale na przeszkodzie stanęła zarówno chwiejna postawa polskiej dyplomacji, jak i niechęć ukraińskich nacjonalistów do arcybiskupa, który zawsze opowiadał się za przyłączeniem Lwowa do Polski. W tej sprawie w Sejmie RP złożono dwie interpelacje poselskie autorstwa Jana Rokity i Artura Zawiszy. Z kolei w 2002 r., w setną rocznicę konsekracji Teodorowicza, wszystkie organizacje ormiańskie w Polsce wystąpiły ze wspólnym apelem. Sam też napisałem dwa listy do przewodniczącego ROPWiM Władysława Bartoszewskiego, ale nie dostałem na nie żadnej odpowiedzi. O zmarłych nie pisze się źle, więc przemilczę, jaka w tej kwestii była postawa śp. min. Andrzeja Przewoźnika. Jednak po wielu latach starań sprawa doczekała się w końcu szczęśliwego finału. Otóż na ostatnim spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowościowych, w której od dwóch lat reprezentuję mniejszość ormiańską, w odpowiedzi na moją kolejną interwencję w sprawie Teodorowicza przedstawiciel ROPWiM oficjalnie poinformował, że przenosiny doczesnych szczątków arcybiskupa do jego grobu nastąpią 6 i 7 czerwca br. Będzie to wydarzenie ważne dla wiernych obrządku ormiańskokatolickiego i dla wszystkich miłośników Lwowa i Kresów Wschodnich. O wszystkim będę informować na bieżąco.

Ze Lwowa dochodzą jednak także złe informacje. Zaledwie kilkanaście dni temu odbył się tam marsz nacjonalistów ukraińskich z okazji 68. rocznicy utworzenia 14. Dywizji Grenadierów Waffen SS "Galizien", której powstanie tak mocno wspierał gubernator Hans Frank. Według policji w marszu, który wyruszył spod pomnika Stepana Bandery przy dawnym kościele św. Elżbiety, udział wzięło ok. 700 uczestników. Na jego czele szedł jego organizator, radny miejski z partii "Swoboda" Jurij Mychalczyszyn. W czasie przemówienia nazwał on esesmanów bohaterami oraz nawoływał zgromadzonych do kontynuowania ich dzieła. Wezwał również, aby czynem udowodnić, iż Lwów, jako stolica ukraińskiego nacjonalizmu, zasługuje na miano - uwaga! - Bandersztadt. Z kolei o uczestnikach marszu powiedział: "To jest patriotyczna młodzież, która popiera idee sprawiedliwości społecznej i narodowej, która troszczy się o to, aby Ukraińcy zachowali swoją pamięć historyczną, która występuje przeciwko temu, aby bojownicy o niepodległość Ukrainy byli piętnowani jako wspólnicy nazistowscy i wrogowie państwowości ukraińskiej". W trakcie przemarszu - co podaję za ukraińską agencją prasową ZAXID - uczestnicy, zakrywając twarze szalikami, skandowali hasła ">>Galicja<< - Dywizja bohaterów!", "Melnyk, Bandera - bohaterowie Ukrainy, Szuchewycz, Bandera - bohaterowie Ukrainy!", "Jedna rasa, jeden naród, jedna ojczyzna!", "Pamiętaj cudzoziemcze, tutaj gospodarzem jest Ukrainiec!", "Twoja obojętność - twoje niewolnictwo!", "Bandera przyjdzie, zaprowadzi porządek!" i inne. Smutne to wszystko, bo przecież już za rok ulice lwowskie wypełnią się kibicami piłkarskimi z całego świata, w tym też z Polski i Izraela. A co będzie, gdy kibiców tych zaczną prowokować sympatycy SS i UPA? Kto za to odpowie?

Na koniec ciekawostka z krakowskiego podwórka. Uniwersytet Pedagogiczny po nadaniu doktoratu honoris causa Adamowi Michnikowi postanowił jeszcze bardziej podlizać się salonowi III RP i nadał ten sam tytuł jednemu z dworzan owego salonu, czyli Tadeuszowi Pieronkowi. I to nie zważając na to, że ów duchowny ze zwykłego lenistwa porzucił diecezję w Sosnowcu, do której posłał go papież Jan Paweł II. Ale co tam papież. Najważniejsze, że laureat to piewca poprawności politycznej i zajadły wróg prawicy. Poza tym, jak w swej płomiennej laudacji wychwalał rektor uczelni, może on "poszczycić się sławą najlepszego kucharza wśród biskupów i najlepszego biskupa wśród kucharzy. Jego kuchnia, którą sam prowadzi w mieszkaniu na wawelskim wzgórzu, jest prosta, chociaż potrafi przygotować potrawy bardzo wyszukane, nawet torty. (...) A na lambrettcie 175 razem z ks. Mieczysławem Malińskim podróżował po Francji". Dla przypomnienia: ks. Maliński to tajny współpracownik SB ps. "Delta". No cóż, jaka uczelnia, tacy i jej doktorzy.

Zapraszam na swoje spotkania autorskie: 22 bm. po mszy św. o g. 15 w parafii św. Piotra i Pawła w Oławie, 24 bm. o g. 18 w Spółdzielni Mieszkaniowej przy ul. gen. Bora-Komorowskiego w Śremie, 25 bm. o g. 19 przy ul. Spacerowej 4 w Milanówku.



ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski