Ze wzgórza pod Krakowem
Nie zapomnij
Kontrowersje wokół beatyfikacji abp. Andrzeja Szeptyckiego, rajdu Bandery i fatalnej decyzji senatu KUL będą jednymi z tematów mojej nowej książki
Borów, gminę koło Strzelina na Dolnym Śląsku, zamieszkują w znacznym stopniu osoby wypędzone z Kresów Wschodnich i ich potomkowie. Są to m.in. byli mieszkańcy Korościatyna k. Monasterzysk w powiecie buczackim na Tarnopolszczyźnie. Od lat starają się oni o upamiętnienie swoich krewnych i sąsiadów, których UPA wymordowała w okrutny sposób w nocy z 28 na 29 lutego 1944 r. Dzięki tym zabiegom zostały wmurowane tablice pamiątkowe w kościołach w Borowie, Lwówku Śląskim i Pławnej oraz w Radwanowicach k. Krakowa. Powstał także komitet społeczny, na czele którego stanął Marian Grabas, dyrektor Zespołu Szkół w Borowie, wspierany przez tamtejszego wójta, Waldemara Grochowskiego. Komitet w wyniku społecznej kwesty zebrał fundusze oraz poszerzył je o dotację przyznaną przez naczelnika Macieja Dancewicza z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, co pozwoliło na wybudowanie pomnika-krzyża na cmentarzu parafialnym w samym Korościatynie. Mogło się to odbyć dzięki życzliwości samorządu i mieszkańców wioski, noszącej
obecnie nazwę Krynicy, a zamieszkanej przez Łemków przesiedlonych tutaj po 1945 r. z okolic Krynicy małopolskiej.
Poświęcenie monumentu odbyło się 3 bm., na kilka dni przed uroczystością odpustową Matki Bożej Siewnej. Dokonali tego księża Stanisław Draguła z Wrocławia i Dariusz Piechnik z Buczacza. Asystował im miejscowy proboszcz unicki. Na uroczystość przyjechała z Dolnego Śląska delegacja byłych mieszkańców. Bardzo licznie przybyli także obecni mieszkańcy, którzy w procesji szli z kościoła na cmentarz ze swoimi chorągwiami kościelnymi. Przy krzyżu stojącym na jednej ze zbiorowych mogił wmurowano dwie tablice, jedną w języku polskim, drugą w ukraińskim. Wyryto na nich nazwiska pomordowanych, podając także ich wiek. Wielkie słowa uznania tak dla polskich, ja i łemkowskich organizatorów.
Z kolei 8 i 9 bm. w Prabutach odbyły się doroczne Dni Kresowe, połączone z odsłonięciem tablicy ku czci Macieja Płażyńskiego, szefa Wspólnoty Polskiej. Bardzo interesujące wykłady wygłosili pisarz kresowy Stanisław Srokowski, ks. Władysław Łukasiewicz z Sarn na Wołyniu oraz dr Lucyna Kulińska, historyk z Krakowa, autorka monografii o terroryzmie ukraińskim. Publikację tę wszystkim polecam.
W tym kontekście parę słów o mojej najnowszej książce. Trzy lata temu wydałem publikację pt. "Przemilczane ludobójstwo na Kresach", opisującą zbrodnie dokonane na Polakach w latach 1939-1947 przez UPA. Pozycja ta spotkała się z dużym zainteresowaniem, czego wyrazem były liczne zaproszenia na spotkania autorskie w wielu miejscowościach na terenie całego kraju, a także w USA i Kanadzie. Wygłosiłem wiele wykładów na ten temat, również na uniwersytetach i w szkołach średnich, oraz wziąłem udział w programach telewizyjnych i radiowych. Korzystając z okazji, dziękuję organizatorom tych spotkań - osobom prywatnym i organizacjom społecznym oraz władzom szkolnym. Ich plonem było zebranie wielu kolejnych relacji wciąż żyjących świadków ludobójstwa.
Wszystko to pozwoliło mi na napisanie kolejnej książki, noszącej tytuł "Nie zapomnij o Kresach", będący parafrazą tytułu filmu "Zapomnij o Kresach", powstałego z inspiracji Piotra Szelągowskiego z Poznania. Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza z nich, pt. "Kresowianie żądają prawdy", opisuje zmagania o prawdę historyczną o ludobójstwie na Kresach. Walka ta jest bardzo trudna, gdyż elity Trzeciej RP ze względu zarówno na poprawność polityczną narzucaną przez środowiska "Gazety Wyborczej", jak i utopijną tzw. teorię Jerzego Giedroycia, wolą zapomnieć nie tylko o Kresach Wschodnich, ale i o Polakach nadal tam mieszkających. W tym rozdziale opisane są wydarzenia związane m.in. z zatrzymaniem rajdu im. Bandery, protestami przeciwko beatyfikacji abp. Andrzeja Szeptyckiego oraz nadaniu doktoratu h.c. przez KUL Wiktorowi Juszczence. Druga część, "Historie, które warto poznać", zawiera szkice historyczne, które w ostatnich latach opublikowałem w formie felietonów w "GP". Trzecia część, "Ormianie polscy",
składa się z rozdziałów poświęconych emigrantom spod Araratu, którzy przez wiele wieków współtworzyli Rzeczpospolitą.
Na koniec powrócę do spraw poruszonych w ostatnich felietonach. Ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni. Tym staropolskim porzekadłem podsumuję kolejne mądrości Katarzyny Wiśniewskiej z "Gazety Wyborczej", namaszczonej przez Adama Michnika i Seweryna Blumsztajna na eksperta ds. Kościoła. W histeryczny sposób zareagowała ona na moje felietony oraz na wywiad pt. "Archidiecezja jednej partii" w tygodniku "Uważam Rze", a zwłaszcza na stwierdzenia o sojuszu ołtarza z tronem oraz o tym, że księża nie powinni pisywać do "GW", aby nie uwiarygodniać tego medium w oczach wiernych..
Nie tak dawno rzecznik kurii krakowskiej, ks. Robert Nęcek, uwiarygodniał z kolei samą Wiśniewską poprzez wspólnie napisanie książeczki, w której oboje "pochylili się z troską" nad problemami Kościoła katolickiego. Teraz, jak widać, następuje usługa za usługę. Kiedyś władze archidiecezji krakowskiej będą się wstydziły tego, że szukały wsparcia środowiska szargającego na każdym kroku wartości chrześcijańskie, zwłaszcza nauczanie papieskie błogosławionego Jana Pawła II i Benedykta XVI.
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski