W Święto Niepodległości pamiętajmy także o obrońcach wschodnich rubieży Rzeczypospolitej oraz o Polakach nadal tam walczących o swoje prawa
Dostaję wiele listów od Polaków mieszkających na wschód od rzeki Bug. Proszą mnie, abym na łamach "GP" zamieścił informacje, którymi chcą się podzielić z rodakami, tak w kraju, jak i na emigracji. Zaznaczają przy tym, że sami nie są Polonią, bo nigdy ze swoich rodzinnych stron nie wyemigrowali. To jedynie państwo polskie z tych stron "wyemigrowało". W miarę możliwości staram się spełniać te prośby.
Z ostatnich wiadomości trzeba wspomnieć o trudnym położeniu polskiej prasy na Litwie. Tuż bowiem przed świętem 11 Listopada Senat RP dokonał znaczących cięć dotacji przyznawanych "Kurierowi Wileńskiemu". Decyzje te postawiły redakcję dziennika w dramatycznej sytuacji, gdyż z pewnością zabraknie środków na jego dalszą działalność. Już teraz zmniejszono ilość wydawanych w ciągu tygodnia numerów z pięciu do trzech. Nawiasem mówiąc, zaistniała sytuacja ucieszyła nacjonalistów litewskich, dla których wszelka prasa w innym języku niż litewski jest solą w oku. Jeden z nich napisał nawet z satysfakcją: "Co nie udało się nam, to uczynili za nas ministrowie z Warszawy". Trudno niestety nie przyznać racji temu stwierdzeniu.
Do tego dochodzą kolejne prowokacje. Na parę dni przed Wszystkimi Świętymi na cmentarzu w Święcianach k. Wilna zniszczono 50 grobów polskich legionistów. Nieznani sprawcy zamazali krzyże na grobach czarną farbą, natomiast tablice pamiątkowe ku czci spoczywających tu żołnierzy zostały zalane szarą farbą, namalowano też na nich swastykę. Tak się postępuje w kraju, który należy do UE.
Nie lepiej jest w dawnej Małopolsce Wschodniej. Dla przykładu, nadal we Lwowie trwają spory o oddanie rzymskokatolickiego kościoła pw. św. Marii Magdaleny, przekształconego w filharmonię, oraz o budowę Domu Polskiego. Na wzniesienie tego ostatniego praktycznie nie ma szans, choć Ukraińcy w Przemyślu otrzymali od rządu polskiego własny Dom Narodowy. Inna sprawa, że sprytni "pomarańczowi" przywódcy Ukrainy od polskiego establishmentu wyciskali, co się tylko dało, nie dając nic w zamian. A dzieje się to wszystko na kilka miesięcy przed rozpoczęciem we Lwowie mistrzostw Euro 2012.
Co do wspomnianych mistrzostw - polska delegacja rządowa może w tym mieście lądować na lotnisku, które ma otrzymać imię - uwaga! - Stepana Bandery. Parę dni temu radni lwowscy z faszystowskiej partii Swoboda zgłosili taki wniosek. Mer Lwowa, Andrij Sadowy, chcąc ratować miasto przed kompromitacją, zgłosił kontrpropozycję, aby lotnisku nadać imię bądź króla Rusi Daniela Halickiego, bądź znanego lwowskiego rzeźbiarza z epoki rokoko, Jana Jerzego Pinsla. Ta ostatnia propozycja tylko rozsierdziła neobanderowców, bo artysta ów to dla nich tylko Niemiec, na dodatek pracujący na rzecz polskich magnatów. Dlatego też przegłosowali apel do premiera Ukrainy Mykoły Azarowa z prośbą, aby patronem został jednak szef Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. "Za" głosowało aż 62 radnych. Polskie MSZ oczywiście nabrało wody w usta.
Z dobrych informacji należy wspomnieć poświęcenie w Podkamieniu k. Brodów pomnika ku czci Polaków pomordowanych w marcu 1944 r. w tamtejszym klasztorze dominikańskim przez SS Galizien i UPA. Uroczystości, planowane na 6 bm., będą swoistymi "Zaduszkami kresowymi". Z kolei staraniem Fundacji Kresy-Syberia przed Domem Polonii przy ul. Krakowskie Przedmieście 64 w Warszawie będzie eksponowana do 9 bm. wystawa plenerowa pt. "Korpus Ochrony Pogranicza 1924-1939". Jej otwarcie rozpoczęło akcję społeczną "Światełko dla Strażników Kresów", polegającą na zapalaniu zniczy dla upamiętnienia obrońców wschodnich rubieży Rzeczypospolitej.
Na potrzeby wystawy swoje zbiory udostępniły zarówno muzea, jak i pasjonaci, kolekcjonerzy oraz rodziny i potomkowie żołnierzy K.O.P. z całego świata. Wystawa na 30 planszach opowiada historię Korpusu Ochrony Pogranicza od jego powstania w roku 1924 do kampanii wrześniowej w 1939 r. Prezentuje blisko 170 zdjęć archiwalnych, unikatowych, pochodzących z rozproszonych archiwów prywatnych i udostępnianych publicznie po raz pierwszy.
Trzeba przypomnieć, że K.O.P. był formacją wojskową czasów pokoju, utworzoną w 1924 r. w obliczu narastającego bandytyzmu i agresji inspirowanej przez sowieckie służby specjalne na terenach przygranicznych. Jego powołanie miało na celu bezpośrednią ochronę wschodnich granic Rzeczypospolitej przed penetracją agentów, terrorystów i grup dywersyjnych, przerzucanych coraz śmielej na teren RP ze Związku Sowieckiego.
W ciągu 15 lat swojej pracy na pograniczu starannie dobierani i szkoleni żołnierze, stanowiący elitę militarną Wojska Polskiego, dbali o bezpieczeństwo i spokój mieszkańców i wrastając jednocześnie w kresowy krajobraz, stapiając się z nim, dołączali do tak przez nas kochanej legendy Kresów. W trudnych dniach września 1939 r. wzięli na siebie ciężar powstrzymania wkraczającej do Polski Armii Czerwonej i pomimo braku sprzętu, amunicji i wyczerpania przez dwa tygodnie samotnie stawiali czoło wrogowi. Wielu z nich spoczęło później w zbiorowych mogiłach Katynia, Charkowa i Tweru.
Zapraszam na swoje spotkania autorskie: 8 bm. o g. 18 przy ul. Łąkowej 2 w Poznaniu, 9 bm. o g. 16 w Domu Kultury w Świebodzinie, 10 bm. o g. 18 w Tarnowskich Górach, po mszy św. za Ojczyznę, którą odprawię w kościele Matki Sprawiedliwości przy ul. Opatowickiej 112.
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
505 038 217, (12) 422 03 08;
e-mail klubygp@gazetapolska.pl
ul. Jagiellońska 11/7 31-011 Kraków
Layout i wykonanie: Wójcik A.E.